Strona:Henryk Sienkiewicz - Wiry 01.djvu/295

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   287   —

czas: »ani słowa o niczem, póki nie pogoją się panu rany«. Więc tem samem dała mu prawo powtórzyć jej w przyszłości, że mu jest droższa od całego świata — i oddać jej w ręce swoją dolę, swoją przyszłość i całe życie. Niech z tem robi, co chce.
A tymczasem matka przywyknie do niej, oswoi się z nią i przywiąże jeszcze więcej. I tak matczyne serce pełne jest podziwu i wdzięczności za to, co dla niego uczyniła, a z ust jej nie schodzą słowa: »Bóg ją tu zesłał!« — Krzycki uśmiechnął się na myśl, że jednak matka przypisuje poświęcenie i odwagę młodej dziewczyny nie jakimś gorętszym uczuciom, ale wyjątkowo poczciwemu sercu, oraz angielskiemu wychowaniu, potęgującemu energię zarówno mężczyzn jak i kobiet. Powtarzała też kilkakrotnie i jeszcze i pani Otockiej, że chciałaby wychować Anusię na tak dzielną kobietę, dać jej tyle sił, zdrowia i tyle miłości dla »bliźnich«. Pani Otocka uśmiechała się także, słuchając tych pochwał, a Władysław myślał, że panna Anney może jednak nie dla wszystkich »bliźnich« uczyniłaby to samo — i ta myśl napełniała go szczęściem. Ostatecznie był prawie pewien, że matka zgodzi się na jego małżeństwo