Strona:Henryk Sienkiewicz - Wiry 01.djvu/261

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   253   —

kaj Antoni, ale myślę, że on jeszcze mniej umie powozić, niż ja.
— Trzeba natychmiast jechać po doktora — odpowiedziała panna Anney, przykładając dłonie do rozpalonych policzków — ale trzeba się zająć i obroną domu. Niech pan biegnie jeszcze do czworaków i pośle po gajowych, żeby tu przyszli z bronią. Inaczej tamci gotowi go tu dobić.
— Prawda!
A ona mówiła spiesznie dalej:
— Trzeba też posłać po ludzi do tartaka i dać im strzelby. Parobcy ruszą się za ich przykładem. Prawdopodobny jest napad na dwór, a tu same kobiety. Pan musi się zająć obroną. Niech pan idzie natychmiast i posyła po gajowych.
Groński uznał słuszność tych rad i ruszył niezwłocznie ku zabudowaniom folwarcznym. Było istotnie możliwem, że napastnicy, nie wiedząc, jaki skutek odniosły ich strzały, zechcą się o tem przekonać, aby w danym razie dokończyć roboty. Tak stało się już w kilku wypadkach, a wobec tego chodziło o wszystkich, przedewszystkiem zaś o kobiety. Grońskiemu, który nie był człowiekiem energicznym, ale nie był też i tchórzem, dodała energii myśl o droższej mu nad wszystko w świecie Maryni. I natych-