Strona:Henryk Sienkiewicz - Wiry 01.djvu/246

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   238   —

»Pewnej nocy wzywałem Cię, aleś Ty nie usłyszała mnie i nie przyszła. Teraz znów wyciągam do Ciebie ręce i mówię ci: przyjdź i uśnij na mojem sercu.
»A gdy nadejdzie czas przebudzenia, to Cię zbudzę na krótkie chwile rozkoszy, którą daje miłość, i na trud bez końca, o który woła idea.
»Na trud, a może i na męczeństwo!
»Lecz w męczeństwie dla nowych zórz życia więcej jest szczęścia niż w mroku, zaduchu, popiele i pieśni grobów.
»Więc pójdź, choćby na męczeństwo.
»I póki nasze istnienia nie spłyną w morze nicości — zostań przy mnie.
»O, umiłowana!«


Na twarzy Grońskiego odbiła się troska. Przez jakiś czas on i pani Otocka szli w milczeniu.
— Co z tem zrobić, panie? — i co to znaczy?
— To jest rzecz przykra i kłopotliwa, a list znaczy, że Laskowicz, który podobnej istoty do Maryni w życiu nie widział, zakochał się w niej, jak sam pisze, od pierwszego poznania. — Ja to zresztą po kilku dniach zauważyłem, i jeślim o tem z panią nie mówił, to tylko dlatego, że