Strona:Henryk Sienkiewicz - Wiry 01.djvu/228

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   220   —

służbą dworską. Co do chłopów i gospodarzy, ci nie chcieli jeszcze zgodzić się na szkołę, i nie wyrzekli się objęcia dworskich gruntów, ale również oczekiwali tego kogoś z obawą i nadzieją, wierząc święcie, że nie testament i nie prawo, ale ta jakaś nieznana siła będzie o wszystkiem stanowiła. Tymczasem nastały jednak po wsiach dni spokojniejsze — i, pomimo doniesień dzienników o zwiększającym się w miastach zamęcie, Krzycki wierzył, iż miejscowa burza już przeszła, a tę jego wiarę podzielali i goście. Ponieważ doktór zapowiedział, że z wyjazdem pani Krzyckiej należy zaczekać tylko do pierwszej ulgi w jej cierpieniach, więc Władysław postanowił korzystać, jak mógł najlepiej, z tego krótkiego już czasu, przez jaki młode panie miały pozostać jeszcze w Jastrzębiu. Rozpoczęły się wycieczki konne, które odbywały się, o ile deszcz nie stanął na przeszkodzie, co rano i były szczególnie miłe Krzyckiemu z tego powodu, że jeżdżący trochę po łacinie Groński dotrzymywał towarzystwa swej »adoracyi«, on zaś mógł spędzać całe godziny sam na sam z panną Anney. Jeżdżąc oboje doskonale, wysuwali się zwykle naprzód — i najczęściej ginęli z oczu w oddaleniu. Czasem puszczali się w cwał