Strona:Henryk Sienkiewicz - Wiry 01.djvu/221

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   213   —

pliwie wkrótce znajdą się środki zapobieżenia złemu. Nakoniec zwrócił się do pani Włóckiej matki i, ukazując na Dołhańskiego, rzekł niespodzianie:
— Nie wiem tylko, czy opieka moja będzie skuteczna, albowiem muszę czuwać jednocześnie nad Rzęślewem i nad Jastrzębiem, w którym mamy obecnie tak miłych gości. Ale jest tu pan Dołhański, człowiek znany z odwagi, energii i zaradności, który i mnie udzielił najlepszej rady co do Rzęślewa. Otóż, gdyby on chciał mi pomódz, albo gdyby sam zgodził się wziąć w ręce sprawy Górek i Kwaśnoborza, jestem pewien, że zaprowadziłby tam spokój w ciągu kilku dni — i że pod jego skrzydłami żadne niebezpieczeństwo nie zdołałoby pań dosięgnąć.
Oczy wszystkich, a przed innemi oczy matki i córki zwróciły się teraz na Dołhańskiego. Ale jeśli Krzycki, który chciał się pomścić nad nim za »wtrącalstwo«, liczył na to, że wprowadzi go w niespodziany kłopot, to się pomylił, gdyż Dołhański skłonił się z zimną krwią paniom z Górek i odrzekł, cedząc, jak zwykle, każde słowo: