Przejdź do zawartości

Strona:Henryk Sienkiewicz - Wiry 01.djvu/210

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   202   —

dzie serenada, a tu socyaliści zrabują tymczasem kancelaryę.
Rejent, który już szedł po flet, zawrócił nagle i sapiąc zapalczywie rzekł:
— Przysłali mi dziś wyrok śmierci.
— Ba! ja już ich mam dwa — odpowiedział wesoło Szremski.
I w kwadrans później ruszyli do Jastrzębia, przyczem Groński i doktór zbliżyli się do siebie wielce i gadali tak po drodze, że, jak sam Groński później mówił, nie byłoby gdzie szpilki wetknąć.