Strona:Henryk Sienkiewicz - Wiry 01.djvu/209

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   201   —

orła sponiewierają i będzie wam wstyd i hańba!«. Tak! — Oto w jaki sposób oszukują polskie serce naszego ludu.
Lecz rejent nie chciał rozstać się ze swemi czarnemi okularami:
— Więc co — zapytał — więc pan twierdzisz, że gdyby nie to i owo, to nie byłoby wcale u nas socyalizmu?
— Jest na całym świecie, więc byłby i u nas — odparł doktór — tylko, gdyby nie to i owo, to nie szedłby z nim razem rozbój, zdziczenie, ślepota — i nie byłby taki, jak ten dzisiejszy, który przezwał się polskim, chociaż czuć go o milę dziegciem.
— Brawo — zawołał Groński. — To samo innemi słowy powiedziałem dziś komuś po drodze z Jastrzębia.
— Aj! Jastrząb! — rzekł doktór, spoglądając na zegarek — tu się gada, a trzeba jechać!
— A może i pan rejent pojedzie z nami — zapytał Groński — jest powóz na cztery osoby.
— Mogę. Wezmę tylko flet — no! — odrzekł rejent.
— No! — powtórzył, przedrzeźniając go, Szremski. — Aha! Flet! — To w Jastrzębiu bę-