Strona:Henryk Sienkiewicz - Wiry 01.djvu/194

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   186   —

że wy, choćbyście chcieli uczynić coś polskiego, to nie zdołacie, albowiem w was samych niema nic polskiego. Szkoła, którąście przeszli, nie odjęła wam, bo nie mogła odjąć, języka, ale urobiła wasze umysły i dusze w ten sposób, że jesteście nie Polakami, lecz Rosyanami nienawidzącymi Rosyi. Jak na tem wyjdzie Polska i Rosya, to inna rzecz, ale tak jest. Wam się w tej chwili zdaje, że robicie rewolucyę, a to jest tylko małpa rewolucyi — i w dodatku obcej. Wy jesteście złym kwiatem obcego ducha. Dość wziąć wasze dzienniki, waszych pisarzy, poetów i krytyków! Cały ich aparat umysłowy jest obcy. Prawdziwy ich cel, to nawet nie socyalizm i nie proletaryat, ale zniszczenie. W ręku żagiew, a na dnie duszy beznadziejność i wielkie nihil! A przecież wiadomo, skąd to rodem. Galicyjski socyalizm, to także nie Apollo belwederski, ale jednak ma już inne rysy i mniej szerokie kości policzkowe. Niema w nim tej wścieklizny, lecz niema i tej rozpaczy i tego smutku, które są tak przeciwne kulturze łacińskiej. Wy jesteście jak owoc, z jednej strony zielony, z drugiej gnijący. Wy jesteście chorzy. Tą chorobą tłómaczy się ten bezgraniczny brak logiki, polegający na tem, że, krzycząc przeciw