Strona:Henryk Sienkiewicz - Wiry 01.djvu/191

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   183   —

łecznym, takiem wtłoczeniem człowieka w tryby i koła powszechnego mechanizmu, taką kontrolą i taką niewolą, że nawet dzisiejsze państwo pruskie jest w porównaniu świątynią wolności. I, oczywiście, rozpocznie się natychmiast reakcya. Prasa, literatura, poezya, sztuka wydadzą wam w imię indywiduum i jego swobody nieubłaganą wojnę — i wiesz pan, kto będzie niósł chorągwie tej opozycyi? — Młodzież! — To jest taka prawda, jak to, że te czajki latają, ot, tam, nad łąkami.
I wskazał na stado czajek, zataczające koła nad grudzią, na której pasło się bydło. — Poczem dodał:
— We Francyi już się to rozpoczyna. Niedawno kilka tysięcy studentów przebiegało ulice Paryża z okrzykami: »Precz z Rzecząpospolitą!«
— To jest kołowacizna — odpowiedział Laskowicz — ale to walka z mieszczańskim radykalizmem, nie z nami. My także nim pogardzamy. Burżuje myślą, że radykalizm osłoni ich w danym razie przed zemstą proletaryatu, lecz się zawiodą. Tymczasem, niechcący, torują drogę rewolucyi.
— W tem muszę panu przyznać słuszność —