Strona:Henryk Sienkiewicz - Wiry 01.djvu/165

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   157   —

zbyteczną i nie będę pana zatrzymywał. Oto jest pańska należność, a konie będą gotowe na tę godzinę, na którą pan sobie życzy.
Lecz Laskowicz, który w stosunkach pieniężnych był niezmiernie rzetelny, przeliczywszy pieniądze, rzekł:
— Pan mi wypłaca całą pensyę, a tymczasem, ponieważ to ja sam uwalniam się przed terminem, więc za ostatni miesiąc mi się nie należy.
I rzucił dość niegrzecznie pozostałą resztę na biurko.
Krzyckiemu zadrgały trochę policzki koło wąsów, ale ponieważ zarzekł się wobec Grońskiego, że nie zrobi żadnej awantury, i sam sobie to obiecał, więc odpowiedział spokojnie:
— Jak pan woli.
— A co do odjazdu — rzekł Laskowicz — to chciałbym odjechać zaraz.
— Jak pan woli — powtórzył Krzycki. — Posyłam za godzinę po doktora do matki, więc jeśli to panu dogadza, może pan jechać tymi końmi.
— Owszem.
— Zatem to rzecz ułożona. Zaraz wydam dyspozycyę.