Strona:Henryk Sienkiewicz - Wiry 01.djvu/164

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   156   —

Był to więc strajk służby folwarcznej i otwarta samowola, ale na razie Krzycki nie mógł nic na to poradzić. Kazał tylko gumiennemu powiedzieć parobkom, że przyjadą do Rzęślewa i zrobią porządek tacy panowie, przed którymi te włóczykije co tu wczoraj były, od razu uciekły, jak tylko się o tem dowiedziały — poczem zawrócił i w pół godziny później był już w Jastrzębiu.
Tam służący oznajmił mu, że wszyscy jeszcze śpią, prócz pana Laskowicza, który polecił mu oddać list. Krzycki wziął list i poszedł z nim do kancelaryi. Przeczytawszy go, zadzwonił na służącego:
— Czy pan Laskowicz był ubrany, kiedy oddawał list?
— Tak jest — i pakował rzeczy.
— Zapytaj go, czy może przyjść do mnie do kancelaryi, a jeśli może, to proś.
Po chwili młody student wszedł do pokoju.
Krzycki wskazał mu ręką na krzesło, stojące koło biurka, i rzekł:
— Dzień dobry panu! Dowiaduję się z pańskiego listu, że pan chce opuścić Jastrząb i to zaraz. Przypuszczam, że pańskie powody są dostateczne, a więc rozmowę o nich uważam za