Strona:Henryk Sienkiewicz - Wiry 01.djvu/161

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   153   —

się stało? Kto to był? Dla Boga, co się stało!« W pierwszej chwili sądził, że to mogła być pani Otocka, albo panna Marynia i w takim razie awantura byłaby ogromna. Te panie wyjechałyby zapewne z Jastrzębia, a jemu wypadałoby się chyba oświadczyć o rękę tej, którą ujrzał w takiej rajskiej postaci. »A czy to moja wina? — myślał — dlaczego nie zamknęła drzwi? przecież tam jest zasówka!« Wypił znów szklankę wody, by ochłodzić wzburzoną krew i pomyśleć spokojniej, co teraz zrobić i kto była ta nimfa. Jakoż po chwili doszedł do przekonania, że to jednak nie mogła być żadna z dwu sióstr. Naprzód, dlaczegoby miała wstawać tak rano? — powtóre obie były szczupłe, a ta postać była tęższa i wogóle zbudowana tak, że — aj! aj! I wreszcie doszedł, kto to był: niezawodnie nikt inny, tylko ta czarnuszka, która mu przesłaniała w czasie nabożeństwa pannę Anney i którą spotkał w ciemnej alei, wracając z Grońskim z polowania. Ale jeśli tak, to nie stało się nic strasznego, a nawet przeciwnie!... Przyszło mu do głowy, że te niebieskie szyby to wszelako dobry pomysł, bo w takiem oświetleniu zjawisko było po prostu cudne. I na myśl o niem poczuł potrzebę wypicia trzeciej szklanki