Strona:Henryk Sienkiewicz - Publicystyka tom V.djvu/487

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

jąc resztki zepsutych zębów. Nie sądzimy, by to był Tyberiusz — starzec ten bowiem jest otyły, gdy tymczasem o postaci Tyberiusza inne dochowały się wieści. Postać, jaką widzimy na obrazie, jest tylko ilustracją czasów, w których starość i młodość, piękność i brzydota zarówno były rozpasane, zarówno nakładały wieńce róż na głowę, by brać udział w orgiach cezariańskich. Artysta czasy owe i wszystkie ich antytezy zrozumiał jak historyk, a odczuł i zamknął w żywe kształty jak prawdziwy poeta. Jest to też jeden z najpiękniejszych obrazów Siemiradzkiego i pióro mimo woli czuje swe niedołęstwo wobec pędzla, gdy przychodzi opisywać to świetne przeciwstawienie rozszalałego życia ze śmiercią, tę grozę i tragiczność, jaka wieje z całego obrazu. — Ponury krajobraz dopełnia w mistrzowski sposób wrażenia. Blade, rozpierzchnięte światła wydobywają z cienia ponure zarysy skał; w ciemnem gardle wąwozów pochodnia rzuca czerwone, pogrzebowe blaski na dalszą grupę. Morze jest jeszcze ciemne, surowe — w dali płoną ognie na świątyni — na wschodzie widać pierwsze blaski świetliste. Widno jest na tyle, że widać już wszystko, wyrazy twarzy, trupy i pokrwawione prześcieradła — ten jednak półmrok, ta tajemniczość, ta bladość światła walczącego jeszcze z cieniem — wszystko to jest tak tragiczne, iż czuje się dreszcz mimowolny. A jednak obraz przykuwa i pociąga mimowolnie tajemniczym jakimś urokiem dzikiej poezji. Z drugiej strony zadziwia on także, odkrywa on bowiem zupełnie nową stronę twórczości artysty. Jest on tak odmienny od wszystkiego, co do-