Strona:Henryk Sienkiewicz - Publicystyka tom V.djvu/422

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

piero później przeszła w uczucie pełne szacunku? Nie. Autor twierdzi, że od początku Sylwia natchnęła bohatera wyjątkowem czci uczuciem. Więc dlaczego? Nie ma odpowiedzi, a to milczenie wypada na niekorzyść bohatera, którego autor pragnie opromienić. Gdy potem książe, chcąc wyleczyć Sylwię, pragnie zniżyć się w jej oczach i umyślnie umizga się do podstarzałej kokiety francuskiej, to takie sposoby niegodne są takiego człowieka.
Mówimy to wszystko nie względnie do historii, która może wprost zaznaczyć, że książe był naprzód bałamutem i kobieciarzem, a potem bohaterem, ale względnie do założenia autora, który i jego kobieciarstwo pragnie wytłumaczyć umyślną polityką ostrożności, a jego płochość względem Sylwii poczuciem swych wielkich przeznaczeń. To założenie zostało chybione, za czem zresztą bynajmniej nie idzie, by i powieść miała być chybiona. Przechodząc do jej zalet, przede wszystkiem musimy podnieść niesłychaną przedmiotowość autora w tworzeniu postaci z tamtych czasów. Gdy taki Burzymowski, Pokutyński lub ktokolwiek inny coś robi, mówi lub myśli, to nie ma w tem ani trochę Kraszewskiego-autora, Kraszewskiego, dzisiejszego człowieka, ale mamy przed sobą istotnie postać z tamtych czasów, żywą, indywidualną, typową. Do tego dochodzi się przy pierwszorzędnym talencie tylko przez niezmierną wprawę pisarską i równą jej znajomość świata, o którym się pisze. W kilku pociągnięciach pióra autor tworzy typ chwytając od razu najcharakterystyczniejsze rysy, chwytając jego istotę. A ileż przy tem natworzył