Strona:Henryk Sienkiewicz - Publicystyka tom IV.djvu/46

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

którzy pierwsze jego prace około roku 1840 z takim zapałem powitali? A może owa młodzież uniwersytecka, w której piersi żyć przecie powinny ogniste słowa człowieka, co krwią swego serca pisał rozprawę: O miłości... O nie! w sercach, „gdzie nie trwa myśl ani godziny“, nie zbudziło się pragnienie jedynego, na jaki nas stać było, hołdu. Zebrało się ze dwudziestu „młodszych“ literatów, kilkanaście kobiet i kilku studentów... Cieniu wielkiego obywatela — przebacz nam!
Od pana T. I. Roli otrzymaliśmy list następujący:

Szanowny i kochany Panie!

Nasz nieśmiertelny wieszcz Adam niegdyś wyrzekł tę wielką prawdę:

— Ot! tak, przeklęci, którzy nic nie płacą,
Za wszystko trzeba płacić lub wzajemną pracą,
Albo wdzięcznem uczuciem, datkiem jednej łezki,
Za którą znowu Ojciec odpłaci Niebieski.
Te pełne prawdy słowa przychodzą mi na myśl po otrzymaniu waszej odezwy o mającem się odbyć nabożeństwie żałobnem za spokój duszy śp. Karola Libelta.

Lecz czyliż pamięć i wdzięczność za półwiekową pracę tego człowieka zawrzemy tylko w jednem westchnieniu, aby światłość wiekuista świeciła mu za to światło i ciepło, którem długie lata opromieniał rodzinną ziemię?
Czyż nie zdobędziemy się na jakikolwiek, chociażby najskromniejszy upominek zagrobowy dla naszego wielkiego myśliciela, i dla bratniego mu ducha, Kremera?

Przychodzi mi myśl, bodaj w szczęśliwą chwilę i bodajby znalazła oddźwięk w sercach bratnich, żeby złożyć „grosz wdowi“ i w którymkolwiek z naszych kościołów umieścić dwa popiersia lub przynajmniej płaskorzeźby Libelta i Kremera, z tablicą i skromnym napisem.