Strona:Henryk Sienkiewicz - Publicystyka tom IV.djvu/31

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

fait chaud! Niestety! tradycja „szansonetek“ zginęła w Eldorado; na scenie króluje nowy geniusz, szerszego pokroju i w miejscową kurtę przybrany... Offenbach. Co prawda, to i inne nasze przybytki Terpsychory i Melpomeny nie zaniedbują tego działu sztuki dla sztuki. Pięć teatrów polskich, jeden francuski i jeden niemiecki tak doskonale przysposobiły nas w tym względzie, że każdy z nas z dumą powiedzieć może: „warszawiakiem jestem, i nic offenbachowskiego obcem mi nie jest“.
Nie sądźcie zaś, żebyśmy w tym kierunku na powierzchownej wiedzy poprzestali. Bynajmniej. Słyszałem niedawno ożywiony spór trzech młodzieniaszków, z których żaden nie odpowiedziałby na pytanie: czemu się równa kwadrat z przeciwprostokątnej? ale z których każdy doskonale znał przymioty kankanowe artystek z Eldorado i Alhambry, stając w obronie to jednej, to drugiej strony. Czy myślicie, że gdy pan Grabiński przyzwoicie przedstawi Halkę w Tivoli, to znajdzie więcej zwolenników, niż gdy zagra Małego Fausta lub Piękną perfumiarkę?... Och, te upały!
Z tem wszystkiem, każda rzecz ma dwie strony. Mają ogródki złą, ale mają i dobrą. Po pierwsze, dają sztuki nowe, nieraz i bardzo dobre — i to dają nierównie prędzej, aniżeli nasza wielka scena; po wtóre, bądź co bądź, uczą języka, uczą czasem i pięknych myśli, budzą zacne uczucia, aby tylko jak najwięcej i jak najczęściej! Gdyby wam chodziło o dowiedzenie się, która z trzech trup ogródkowych jest najlepszą, powiedziałbym, że opery wychodzą najle-