Strona:Henryk Sienkiewicz - Publicystyka tom IV.djvu/246

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

płatnie. Tylko transporta ziemniaków mają opłacać połowę taryfy. Bieda na Szląsku zwiększa się przerażająco. W dwóch tylko gminach niższego i wyższego Rydułtowa (powiat rybnicki) znajduje się 366 osób, które aż do żniw roku przyszłego muszą być utrzymywane z miłosierdzia publicznego, albowiem zupełnie nie mają z czego żyć. Raporta rządowe potwierdzają ten stan okropny. Zbywa im tam nie tylko na żywności, ale cierpią zarówno na brak jakiegokolwiek odzienia, co wobec ostrej zimy tegorocznej jest strasznem. Małe dzieci chodzą do szkoły podczas mrozów w łachmanach. Wychodzą rano bez śniadania, wróciwszy nie dostają obiadu ani wieczerzy, częstokroć po całych dniach nie mają nic ciepłego w ustach. Tyfus plamisty pojawia się coraz częściej; najcięższym jest zaś los komorników, którzy prócz chat nie posiadają wcale ziemi, a w chatach umierają literalnie z nędzy.
Wspominamy o tem jeszcze raz obszernie dlatego, by upewnić tych wszystkich, którzy na nasze ręce nadsyłali i nadsyłają dotychczas hojne ofiary, że przychodzą w pomoc istotnej potrzebie, że pieniądze ich ratują dzieci, starców i kobiety, słowem, setki współbraci od głodowej śmierci, — że więc datki są obywatelską zasługą, a dla nas dowodem, że do pewnych uczuć naszych czytelników nigdy nie odwołujemy się na próżno. Między ofiarodawcami z rozrzewnieniem spotykaliśmy wszystkie stany i wszelkie prowincje, począwszy od naszych robotników, aż do chłopów zpod Białocerkwi. Do tysiąca ośmiuset rubli już odesłaliśmy za pośrednictwem pru-