Strona:Henryk Sienkiewicz - Publicystyka tom IV.djvu/236

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

niedobrze wiedziano, lub wiedząc nie wspominano, nawet nie musiał on wiele znaczyć. Trzeba było tedy wybrać opiekuna między Piastowiczami. Ku Henrykowi zwrócił się umysł Grzymisławy, ale Konrad, bliższy krwią, opieki sobie wydrzeć nie dawał. Zaczęły się wojny, napady, podejścia, a gdy dwie żelazne ręce rozrywały między siebie małoletnie i słabe chłopie, Bolesława, — była obawa, by go nie rozerwały jak wilcy łup ponętny. Wreszcie chytry Konrad wziął górę. Schwytany Henryk wykupił się z więzienia układem. Z Grzymisławą ułożył Konrad iniquum colloquium, — i gotował zdradę. Wezwaną na zjazd księżnę pochwycił wraz z synem Konrad. Nieszczęsną księżniczkę ograbiono, bito rózgami, a w końcu zamknięto w Czersku. Z Czerska przeniesiono ją do Sieciechowa. Wtedy to dybał straszliwy Konrad na Bolesława życie, w razie bowiem śmierci Wstydliwego był najbliższym dziedzicem krakowskiego stolca. Straszne chwile przebyła Grzymisława. Jako orlica nad orlęciem czuwała nad Bolesławem, nadstawiając Konradowi kobiecą pierś bezbronną. On odwiedzał ich w więzieniu. Kusił obietnicami, groził, zdradzał. Jedną taką chwilę wybrał Matejko za przedmiot do obrazu. Pod niskiem sklepieniem więziennem odegrywa się tragedia. Czerwono ubrany Konrad, z demonicznym wyrazem twarzy, patrzy na książęce pachole, a Grzymisława osłania je ręką i cofa i sama się naprzód wysuwa, jakby chciała w własną pierś przyjąć te ciosy, które Konrad Bolesławowi gotuje. Łuki przez pół gotyckie sklepień, posępna walka ciemności ze światłem, krwawe od-