Przejdź do zawartości

Strona:Henryk Sienkiewicz - Publicystyka tom IV.djvu/171

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nych gałęziach wiedzy, z czego pokazuje się, że nasz język jest giętki, obfity i że należy tylko umieć korzystać z zawartego w nim tworzywa. Dobrych chęci do działania w tym kierunku brakło dotychczas dziennikarstwu, — i na to przede wszystkiem pragnęliśmy nacisk położyć.
Nawet choćby cokolwiek opryskliwe i wprost do nas zwrócone uwagi, przyjmujemy chętnie i wolimy je, niż wymowne milczenie, chodzi nam bowiem nie o nas, nie o zalecanie się, kosztem innych pism, do kogokolwiek, ale o rzecz ważną, nad którą dotąd mimo dorywczych odezw, z rzadką jednomyślnością przechodzono do porządku dziennego.
Że ulepszenia zaczniemy od siebie, to się samo przez się rozumie.

63.

Kronika Rodzinna, według Gazety Warszawskiej, rozpoczyna druk listów autora Irydiona, pisanych do znakomitego malarza francuskiego Ary-Scheffera. Krasiński wiele pisał i lubił pisać. Umysł ten głęboki, a wraźliwy na wszystko, co go dochodziło ze sfer piękna, nauki, religii i życia ludzkości, odbijał te wielkie wrażenia w sposób czynny i potrzebował dzielić się niemi z pokrewnemi sobie duchami. Stąd to listy jego dotyczą nie tylko spraw osobistych, nie tylko są one daniną płaconą stosunkom towarzyskim lub przyjacielskim, ale potrącają o najważniejsze zagadnienia życiowe. Często są to filozoficzne roztrząsania spraw zawiłych, — roztrząsania czasem mistyczne, pełne pozaświatowych prawie uniesień i wi-