Przejdź do zawartości

Strona:Henryk Sienkiewicz - Publicystyka tom IV.djvu/130

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

tora i pokulatora, jakim jest ten parasita domu Rówieńskiego, którego wocyferacje i klamory razić powinny subtelny tympan uszu kreowanych jedynie dla słuchania miłosnych infleksów, modulacyj i supirów — i którego impetyczne traktamenta i antischolarna cywilizacja nasuwają suspicje o plebejuszowskiej precedencji. Co się zaś tyczy jegomości pana Majora, usiłującego miodopłynną elokwencją konwinkować W. P. D. o swojej inamuracji, a bez dokumentów, militarnym tylko uniformem chcącego insynuować opinią o heroicznych swoich imprezach, taką mam jedynie do zrobienia względem niego delacją, jaką powziąłem z oficjalnych kwerend i komunikaty. Oto w owych siedmioletnich germańskich Bellony inwazjach, których tak pompatyczną zwykł czynić narracją, zajmował on przy saksońskich kohortach officium niewielkiego splendoru subalterna medycyny vulgo cyrulika, a co gorsza, jest apostatą circumcisji alias neofitą, w czem nawet familijna jego kognominacja do suponowania podaje asumpt“.
Przechodząc do siebie pan Roch Rogala pyta się, czy jako: „filar prześwietnej palestry, parentelat i posesionat z antenatów tej prowincji nie godzien jest preferencji nad owemi adwenami od fluminów Narwi i Jordanu, których filiacja problematem, egzystencja enigmatem, a substancja trudną do zlikwidowania kwestią?“
Kończy zaś w ten sposób:
„W ekspektatywie zaś fortunnego perswazji mojej sukcesu paląc aromatyczny serca mego holokaust przed ołtarzem afrodyzjalnych wdzięków W. P. Dobr.,