Strona:Henryk Sienkiewicz - Legjony.djvu/89

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ale nie wiem, czy jesteś tym samym Kajetanem Kwiatkowskim, który przesłał mi swoje przekłady Gessnera?
— Do usług waszej książęcej mości — odpowiedział, mrugając oczyma i kłaniając się nisko, Kajetan.
— Tom rad odnowić znajomość. Na Parnas droga stroma i miejsca na szczycie skąpo: łatwo zlecieć i szyję złamać. Ale waćpanu to nie grozi, bo przewodnikiem ci nie byle jaki, choć dziwny poeta. Jenjuszem Gessnera zachwyca się teraz powszechność w całej Europie... Czytałem z rozkoszą „Pierwszego żeglarza“ i „Noc“ i „Wizerunek potopu“. Rytmów waćpana nie zaparłby się sam Trembecki...
Kajetan zarumienił się z radości.
— Dość mi, jeśli nie wzgardził niemi nieśmiertelny Krasicki.
Na to biskup pokiwał głową:
— Bliżej mi do śmierci, niż do sławy, ale bodaj moje utwory mnie przeżyły...
Lecz stary szambelan, którego korciło, że prymas nie zaczął z nim najpierwej rozmowy, przypomniał sobie medal, wybity niegdyś z rozkazu króla na cześć Krasickiego, i zacytował napis z medalu:
Musa vetat mori.
Poczem, rad z siebie, wydobył tabakierkę i zażył.
A biskup wyciągnął także ku tabakierce swe przezroczyste palce, wziął szczyptę i powtórzył kilkakrotnie: