Strona:Henryk Sienkiewicz - Legjony.djvu/63

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

to on jechał do Włoch — i postanowił mówić otwarcie.
— Daj mi słowo — rzekł — że to, co ci powiem, pozostanie zawsze między nami.
— Daję najchętniej — odpowiedział Kajetan. — Wiesz przecie, że jestem z natury milczek.
— Więc naprzód zapytam, czy myślisz, że małżeństwo stryja dojdzie naprawdę do skutku?
— Nie mam żadnej wątpliwości. Ojciec chce, by ślub odbył się jak najprędzej. Wczoraj znów powtórzył, że jedzie po dyspensę od zapowiedzi do Warszawy. Namawiał mnie nawet, bym jechał z nim razem.
— I co dalej będzie? Pomyśl o różnicy wieku. Stryj ma siedmdziesiąt trzy lata. Jak się to obróci?
Marek zapomniał w tej chwili o tem, co w swoim czasie mówił Cywińskiemu, że Saturn nie ma skrzydeł, a Amor je ma i dlatego unosi się nad przestrzenią i czasem.
A Kajetan ruszył ramionami.
— Co będzie? — powtórzył. — Licho wie. Nie będzie nic dobrego, bo nie może być. Nie miałem i nie mam co do tego żadnych złudzeń.
— Skoro nie miałeś żadnych złudzeń, to czyś nie próbował perswadować?
— Perswadować poważnie nanicby się nie zdało. Próbowałem, jak wiesz, ironji, ale ojciec się tem tylko drażni, a kiedyś odpowiedział mi tak: „Masz po matce własny majątek, a jeśli mój rozdzieli się na kilka osób, to i w takim razie z głodu nie umrzesz“.
— W ostatnich czasach rozmawiałeś jakoś czę-