Strona:Henryk Sienkiewicz - Legjony.djvu/37

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dział nic zbyt mądrego, więc, by nie zapędzić się dalej, rzekł:
— U nas jeszcze do tego daleko...
— A w czasie waszego „wielkiego sejmu“, czy to potomkowie znanych rodzin nie zapisywali się do stanu mieszczańskiego?
— Nic i z tego nie pozostało...
— Owszem, mieliśmy przykład na insurekcji. Pan Kościuszko poruszył chłopstwo, a lud w Warszawie chciał wolności, więc wieszał...
Kajetan zmarszczył brwi i odpowiedział z goryczą:
— Teraz w Warszawie rządzi Prusak, a po wsiach biją chłopów w skórę po staremu.
— A cóżeś chciał? żeby ich uczono filozofji i odciągano od konfesjonałów?
— My sami zapomnieliśmy o konfesjonałach...
Quod licet Jovi, non licet bovi. Ja nie miałem także gustu do konfesjonału, alem pościł wigilje... To się wszędzie zachowało... Zresztą, przed ślubem muszę zapewne pójść i do spowiedzi...
Tu myśli szambelana wzięły widocznie obrót osobisty, gdyż powtórzył kilkakrotnie swe ulubione przysłowie, zażył, otrzepał żabot i począł mruczeć:
— Spowiedź przedślubna... W Warszawie możnaby się jakoś sianem wykręcić, na wsi trudno!... Pani starościna okrutna dewotka, a choćbym na nią nie zważał, co zrobię, jeśli zażąda ode mnie tego moja bogini?... Ma foi! chyba odpowiem jej tak, jak stary Sainte-Aulaire księżnie du Maine...
I podniósł oczy i brwi wgórę, jak czynią ludzie,