Strona:Henryk Sienkiewicz - Legjony.djvu/159

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

A ów uśmiechnął się i ruszył lekko ramionami.
— Zapominasz, kawalerze, że ja mogę nie wrócić z Werony.
— Oni waćpana niechybnie przeproszą i Bóg da, że się ta sprawa załagodzi.
Na to ożywiona nieco poprzednio twarz Bogusławskiego stała się znów jakby kamienna.
— Nie chcę — rzekł — by ten pojedynek zrodził między dwoma wojskami niezgodę, ale waćpanom powiem prywatnie, że kto polskiego oficera znieważy, ten musi albo go zabić, albo sam krwią zniewagę przypłaci.