Strona:Henryk Sienkiewicz - Legjony.djvu/137

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

To rzekłszy, począł nucić:

„La libertade Italica
Che tanto deve a Voi,
Bravi Polachi, volgevi
Lieta gli squardi suoi...“

Poczem tak mówił dalej:
— Prawda jednak, że czasem i noże bywają w robocie, zwłaszcza, gdy chodzi o kobiety. Ach, Włoszki! pod ich oczyma topnieją serca nietylko naszych żołnierzy i oficerów, ale nawet i jenerałów.
— Bestyjki wabne, że aż człowieka biorą ciągoty — zauważył Cywiński.
I przeciągnął się, jakby morzony snem.
— Strzeż się waćpan Włochów — odpowiedział Drzewiecki.
Następnie popatrzył przez chwilę na anielską twarz Marka i dodał:
— A waćpan Włoszek. To słodka wprawdzie niewola, ale zawsze niewola.
Marek zarumienił się jak panna, i już chciał wyznać, że jeszcze w kraju marzył o włoskich dziewicach, ale w obawie, by oficerowie nie poczytali go za roztkliwionego niedorostka, zwrócił rozmowę na tory polityczne.
— Wyznaję — rzekł — że nic z tego nie rozumiem. Bo ja myślałem, że Włosi co do jednego stoją przy Buonapartem, który dopomógł im zrzucić obce jarzmo.
— Tak i my myśleliśmy — odpowiedział Drze-