Strona:Henryk Sienkiewicz - Legjony.djvu/132

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wilnemu mężczyzna, z odciętą częścią wąsa i wyszczerbioną wargą. Przybyły powitał Drzewieckiego, a ów przedstawił go Markowi i Cywińskiemu, jako kapitana Nadolskiego.
— Byłem w twojej kwaterze — rzekł do Drzewieckiego Nadolski — a teraz wypatrywałem cię na placu, gdyż mam dla ciebie rozkaz.
— Wiadomo, że w Wenecji każdego można znaleźć wieczorem na placu — odpowiedział Drzewiecki.
Poczem wziął list, przebiegł go oczyma i zwrócił się do Cywińskiego.
— Niestety, nie mogę jechać jutro z waćpanami do Padwy, albowiem otrzymałem od jenerała Kniaziewicza rozkaz powrotu.
Młodzieńcom przykro było rozstawać się z miłym towarzyszem, ale ponieważ nie było na to rady, więc Marek wyraził tylko swój żal z powodu rozłąki, a Cywiński ozwał się, ważąc rzecz na dwoje.
— To może i my pojedziemy z waćpanem wprost do obozu, a nie do Padwy.
— Do Padwy warto jechać — odpowiedział Drzewiecki — raz dlatego, że blisko, a po wtóre, że tam w uniwersytecie jest dużo wmurowanych tablic z polskiemi nazwiskami i herbami. Magnaci nasi w wieku XVI często piastowali godność rektorów padewskich... Możecie też dotrzeć do Werony, a stamtąd dopiero jechać do Rimini.
— A jeśli tymczasem wojsko nasze ruszy ku Rzymowi?