Strona:Henryk Sienkiewicz - Legjony.djvu/131

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
POD DĄBROWSKIM.
I.

Cywiński, lubo pilno mu było do obozu, zgodził się jednak na żądanie Marka, by kilka dni spędzili w Wenecji. Zgodził się, raz dlatego, że sam chciał poznać miasto, a po wtóre, że oficer Drzewiecki, z którym obaj młodzieńcy poznali się zaraz po przyjeździe, zapewnił ich, iż nie potrzebują się zbytnio śpieszyć, gdyż legje od czasu pokoju zawartego w Campo Formio stoją w Rimini i gotują się do wyprawy na Rzym, ale narazie nie mają nic do roboty.
Drzewiecki był gładki i rozmowny oficer, a przytem trochę beletrysta. Bywał on już poprzednio w Wenecji i poznał nieźle osobliwości miasta, więc, jako chętny przyszły kolega, pokazywał je młodym rodakom od kilku dni i od rana, aż do zachodu słońca. Obiecał też towarzyszyć im do Padwy, którą także chcieli po drodze zobaczyć.
Owóż w wigilję wyjazdu, zasiedli przed kawiarnią na placu św. Marka, by nieco przeciągnąć strudzone nogi, popatrzyć na ludzi i porozmawiać o wrażeniach zebranych w ciągu dnia. Lecz po chwili zbliżył się ku nim młody jeszcze, ubrany po cy-