Strona:Henryk Sienkiewicz - Legjony.djvu/102

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

w których trzymano jeńców austrjackich, i wybierali z pomiędzy nich Polaków. Z początku brak było oficerów, ale teraz jest już ich więcej, niż potrzeba, i, jeśli kawalerowie liczycie na stopnie oficerskie...
— Nie — przerwał Cywiński. — Zaciągamy się, jako prości żołnierze.
— Chadzkiewicz objął oczyma wątłą a wykwintną postać Marka:
— Waćpan także, panie kawalerze?
— Tak — odpowiedział Marek — chyba że się krwią dosłużę wyższej rangi...
— Przedtem opali ci porządnie słońce panieńskie liczko, ale to mi się podoba. Bo przedewszystkiem oficer powinien znać służbę. U nas jenerałem zostawał wielki pan, lub sprytny dworak, który o wojskowości tyle wiedział, ile o astronomji. Exemplum jenerał Byszewski, któregoście dziś poznali. Prawdziwi wojskowi to Kościuszko, Dąbrowski, Kniaziewicz i Zajączek. Inni, pożal się Boże. Wyjątek stanowi też książę Józef, który przeszedł szkołę austrjacką i który ma przyrodzoną zdolność do wojny. Nie wiodło mu się pod Warszawą i powszechnie mają go za marnego jenerała, ale ja go przejrzałem lepiej od innych...
— Książę Józef nie mieszka w Warszawie? — zapytał Cywiński.
— Owszem. Są więzy, które tu trzymają naszego Alcybiadesa, lecz obecnie jest w Wiedniu.
Tu Chadzkiewicz począł się śmiać.
— Piękny książę — mówił dalej — ma dopiero