Strona:Henryk Sienkiewicz - Światła i kwiaty.djvu/106

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

koła, a wskutek tego i samo w sobie więdnie i nie wpływa na złagodzenie zwięrzęcości tych milionów ludzkich, które się kłębią pod nami.
Nie mówię o tem, jak reformator, bo na to nie mam dość sił. Wreszcie, co mnie to może obchodzić! Będzie, jak być musi! Chwilami jednak miewam półjasne poczucie jakiegoś ogromnego niebezpieczeństwa, które grozi całej kulturze. Fala, która nas spłucze z powierzchni ziemi, zabierze więcej, niż ta, która spłukała świat pudrowanych peruk i żabotów. Prawda, że i tamtym ludziom, gdy ginęli, wydawało się, że wraz z nimi ginie cała cywilizacya.