Strona:Henryk Sienkiewicz-Rodzina Połanieckich (1897) t.3.djvu/131

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

stanowisku w biurze, którego nie chciał porzucać. Prosił natomiast, by, ze względu na wyjątkowe okoliczności, mógł otrzymać kilkomiesięczny urlop. Poczem pożegnał się i wyszedł, albowiem pilno mu było do pisania listu do narzeczonej. Za parę dni miał znów jechać do Przytułowa, ale tymczasem pisywał, niekiedy nawet po dwa razy dziennie.
I przez drogę do swego mieszkania układał sobie słowa listu, wiedział bowiem, że panna Lineta będzie czytała go na współkę z panią Broniczową, że obie będą szukały w nim nietylko serca, ale skrzydeł, i że piękniejsze ustępy będą czytane pod sekretem pani Anecie, panu Osnowskiemu, a nawet pannie Ratkowskiej. Ale nie brał tego za złe swojej ukochanej „Niteczce“ — owszem, był jej wdzięczny, że się nim chlubi i dokładał wszystkich sił, by odpowiedzieć jej wysokiemu o nim wyobrażeniu. Nie gniewała go również myśl, że ludzie będą wiedzieli, jak ją kocha. „Niech wiedzą, że jest kochana tak, jak nikt w świecie!“
Obok tego, myślał teraz trochę i o Maryni. Rumieńce jej wzruszyły go, widział w nich bowiem dowód przeczystej natury, która nietylko sama nie byłaby zdolną do złego, ale którą nawet zło cudze zawstydza, uraża i trwoży. I porównywając ją z Osnowską, zrozumiał, jaka jednak przepaść może dzielić kobiety, pozornie blizkie sobie przez położenie towarzyskie i poziom umysłowy.
Połaniecki zaś rzekł po wyjściu Zawiłowskiego:
— Widziałaś, że i Zawiłowski musiał czegoś do-