Strona:Henryk Sienkiewicz-Ogniem i mieczem (1901) t.3.djvu/282

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

szego księcia od wojewody listy mieli. Wojna jest pewna, a z komisyi już nic nie będzie.
— To już i my to wiemy, ale powiedz mi waćpan, kto ci o śmierci kniaziówny mówił?
— Mówił mnie Zaćwilichowski, a on wie od Skrzetuskiego. Skrzetuskiemu dał Chmielnicki permisyą, żeby w Kijowie szukał i sam metropolita miał mu pomagać. Szukali tedy głównie po monasterach, bo co z naszych w Kijowie zostało, to w nich się kryje. I myśleli, że pewnie Bohun kniaziównę w jakowym monasterze umieścił. Szukali, szukali i byli dobrej myśli, choć wiedzieli, że czerń u Dobrego Mikoły dwanaście panien dymem wydusiła. Sam metropolita upewniał, że przecie na narzeczoną Bohunaby się nie rzucili, aż pokazało się inaczej.
— To ona była u Dobrego Mikoły?
— Tak jest. Spotkał Skrzetuski w jednym monasterze ukrytego pana Joachima Jerlicza, a że to wszystkich o kniaziównę dopytywał, więc pytał i jego; pan Jerlicz zaś powiedział mu: że jakie były panny, to je wpierw kozacy pobrali, jeno się u Dobrego Mikoły dwanaście zostało, które dymem później wyduszono — a między niemi miała być i Kurcewiczówna. Skrzetuski, że to pan Jerlicz śledziennik i nawpół przytomny od ciągłego strachu, nie wierzył mu i poleciał zaraz po raz wtóry do Dobrego Mikoły jeszcze raz pytać, na nieszczęście mniszki, których trzy także w tej samej celi uduszono, nie wiedziały nazwisk, ale słuchając deskrypcyi kniaziówny, którą im Skrzetuski czynił, powiedziały, że taka była. Wtedy to Skrzetuski z Kijowa wyjechał i zaraz na zdrowiu zapadł.
— To dziw tylko, że jeszcze żyje.
— Byłby umarł niechybnie, żeby nie ów stary kozak, który go w niewoli na Siczy pilnował, a potem tu