Strona:Henryk Sienkiewicz-Ogniem i mieczem (1901) t.3.djvu/192

    Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
    Ta strona została uwierzytelniona.

    brych żołnierzach, więc uśmiechnął się z zadowoleniem i spytał:
    — Znalazłeśże waść kogo równej siły na szable?
    — Jeno mnie raz Skrzetuski trochę wyszczerbił, ale też i ja jego, wtedy, gdy to nas Wasza Książęca Mość pod bramę obydwóch wsadził — a z innych możeby i pan Podbipięta mi wytrzymał, bo ma siłę nadludzką — i bez mała Kuszel, gdyby miał lepsze oczy.
    — Niech mu Wasza K. Mość nie wierzy — rzekł Zagłoba — jemuby nikt nie wytrzymał.
    — A Bohun długo się bronił?
    — Ciężką miałem robotę — rzekł pan Michał. — Umiał on i do lewicy przerzucać.
    — Bohun sam mnie powiadał — przerwał Zagłoba — iż się z Kurcewiczami po całych dniach dla wprawy bijał i sam widziałem w Czehrynie, że z innymi to czynił.
    — Wiesz co, mości Wołodyjowski — rzekł z udaną powagą książę — jedź pod Zamość, wyzwij Chmielnickiego na rękę i za jednym zamachem uwolnij Rzplitą od wszystkich klęsk i kłopotów.
    — Za rozkazem W. K. Mości pojadę, byle Chmielnicki chciał mi stanąć — odpowiedział Wołodyjowski.
    Na to książę:
    — My żartujemy, a świat ginie! Ale pod Zamość musicie waszmościowie naprawdę jechać. Mam wiadomości z kozackiego obozu, iż gdy tylko wybór królewicza Kazimierza będzie promulgowany, Chmielnicki od oblężenia ustąpi i cofnie się aż na Ruś, co uczyni z prawdziwego lub symulowanego afektu do króla Jegomości, lub też dlatego, że pod Zamościem snadnieby się jego potęga mogła złamać. Wtedy musicie jechać, opowie-