Strona:Henryk Sienkiewicz-Ogniem i mieczem (1901) t.3.djvu/041

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dyabelska fantazya podoba: pieśni o nim śpiewają, — żeby im gardziele poropiały! — i jeden drugiemu bają o tem, co zrobił i o tem, czego nie zrobił. Jeśli on naszą niebogę porwał, to się przed nimi nie ukryło.
— To można i ludzi posłać swoją drogą i o języka się starać swoją drogą — zauważył pan Podbipięta.
— Trafiłeś waść w sedno. Jeśli się dowiemy, że żyje — to jest najgłówniejsza rzecz. Wtedy, skoro waszmościowie szczerem sercem Skrzetuskiemu pomagać chcecie, to oddacie się pod moją komendę, bo mam najwięcej experyencyi. Poprzebieramy się za chłopów i postaramy się dowiedzieć, gdzie on ją ukrył — a jak raz będziemy wiedzieć, to już głowa moja w tem, że jej dostaniemy. Najwięcej ważę ja i Skrzetuski, bo Bohun nas zna, a jakby poznał — no, toby nas matki rorodzone potem nie poznały, ale waszmościów obydwóch nie widział.
— Mnie widział — rzekł pan Podbipięta — ale mniejsza z tem.
— Może też jego Pan Bóg poda w nasze ręce! — zawołał pan Wołodyjowski.
— Już ja go tam nie chcę widzieć — mówił dalej Zagłoba. — Niech tam kat na niego patrzy. Trzeba ostrożnie poczynać, by całej imprezy nie popsować. Nie może to być, aby on jeden o jej ukryciu wiedział, a już to ręczę waszmościom, że bezpieczniej kogo innego się pytać.
— Może też ludzie nasi wysłani się dowiedzą. Jeśli tylko książę pozwoli, wybiorę pewnych i wyślę choćby jutro.
— Książę pozwoli, ale czy się dowiedzą, wątpię.