Strona:Henryk Sienkiewicz-Nowele tom VII.djvu/185

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

rowszy rozkaz niewpuszczania nikogo, choćby do pracowni zgłosiła się „sama królowa Wiktorja“.
Świrski to rozsuwał, to zsuwał zasłony, przykrywające okno w pułapie — lecz ciągnąc za sznury, spoglądał ustawicznie na swoją wdzięczną modelkę.
Tymczasem panie Cervi zdjęły kapelusze i panna Marja zapytała:
— Co teraz trzeba robić?
— Teraz trzeba przedewszystkiem rozpuścić włosy — rzekł Świrski.
I zbliżył się ku niej, ona zaś podniosła obie ręce do głowy. Widać było, że ją to zawstydza i wydaje jej się dziwnem, ale zarazem miłem. A Świrski patrzył na jej zmieszaną twarz, na spuszczone powieki, na przegiętą wtył postać, na wykwintny rysunek bioder — i mówił sobie, że w tym wielkim śmietniku nicejskim odkrył podwójną, prawdziwą perłę.
Włosy spadły po chwili na ramiona. Panna Cervi potrząsnęła głową, chcąc je rozproszyć i wówczas pokryły ją zupełnie.
Corpo Dio! zawołał Świrski.
Poczem przyszła kolej na czynność jeszcze trudniejszą, a mianowicie na układanie modelki. Świrski widział doskonale, że serce w dziewczynie bije żywiej, że pierś jej porusza się szybciej, a policzki pałają, że musi się przezwyciężać i zwalczać w sobie instynktowy opór, z którego sama nie umie zdać sobie sprawy, a jednocześnie poddaje się z jakimś niepokojem, podobnym do nieuświadomionej rozkoszy.
On mówił też sobie: „Nie! to nie zwykła modelka, to wcale co innego — i ja też nie patrzę na nią, jakby