Strona:Henryk Sienkiewicz-Na polu chwały 1906.pdf/99

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

I począł chodzić po izbie, jak dziki zwierz po klatce. Ksiądz nie odzywał się, nie przeszkadzał mu wcale i dopiero po dłuższym czasie wstał, objął go ramionami, ucałował w głowę, a następnie, wziąwszy go za rękę, poprowadził do alkierza.
Tam klęknął przed krzyżykiem, który wisiał nad Jackowem łóżkiem, a gdy młodzian klęknął przy nim, począł mówić:
— Panie, Ty wiesz, co jest boleść, boś sam na krzyżu za grzechy ludzkie cierpiał...
...Więc oto przynoszę Ci krwawe serce moje i u stóp Twoich przebitych błagam, abyś miał miłosierdzie nademną...
...A zaś nie wołam na Cię: weź mój ból, ale wołam: dodaj mi mocy, abym go przeniósł...
...Bom ci jest żołnierz na Twoim ordynansie, o Panie, i chciałbym Tobie i matce mojej, Rzeczypospolitej służyć...
...A jakoż to uczynię, gdy mdleje serce moje i osłabła prawica moja?!..
...Przeto spraw, abym o sobie samym zabaczył, a tylko o chwale Twojej i o zbawieniu matki pamiętał, które to sprawy są większe, niż boleść lichego jak ja robaka.
...I umocnij mnie, Panie, w siodle mojem, abym, przeciw poganom czyniąc, zajechał do chwalebnej śmierci i do nieba...
Przez Twoją koronę cierniową, wysłuchaj mnie!
Przez ranę w boku Twoim, wysłuchaj mnie!
Przez przebite gwoźdźmi ręce i nogi, wysłuchaj mnie!
Poczem klęczeli jeszcze przez dłuższą chwilę, ale już w połowie modlitwy widać było, że ból załamał się Jackowi w piersiach, bo nagle zakrył twarz rękoma