Strona:Henryk Sienkiewicz-Na polu chwały 1906.pdf/185

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

a on kupować konie, paradniejsze od tych, które były w stajniach bełcząckich.
Dochodziły go tam słuchy, że między krewnymi, którzy spodziewali się wziąć wszystko nietylko po jego nieboszczce żonie, ale i po nim — wre jak w ulu, ale cieszyło go to, gdyż wszystkich z duszy nienawidził — i zawsze rozmyślał o tem, jakby im szkodę wyrządzić. Wieści te o zjazdach, szeptach i naradach skracały mu czas w Radomiu, a gdy nakoniec wyprawa została ukończoną i cugi wraz z nowemi chomątami kupione — wrócili do Bełczączki na samą Wielkanoc. Goście też poczęli się zjeżdżać prawie równo z niemi, gdyż zrękowiny miały się odbyć w trzecie święto.
Pierwsi przybyli Krzepeccy, najbliżsi zarazem sąsiedzi i krewni: ojciec, starzec blizki ośmdziesiątki, z twarzą sępa, słynny ze skąpstwa; trzy córki, z których najmłodsza Tekla, hoże i wesołe dziewczę — i dwie starsze, Agnieszka i Joanna, niemłode, zapalczywe pannice z wiecznemi wypiekami na policzkach, a wreszcie syn Marcyan, przezywany w okolicy Pniakiem.
I słusznie nosił to przezwisko, albowiem na pierwszy rzut oka był istotnie do grubego pnia podobny. Piersi i bary miał potężne, ale nogi pałąkowate i tak krótkie, że wyglądał prawie na karła. Ręce natomiast dochodziły mu aż do kolan. Niektórzy mieli go za garbatego, nie był on jednakże garbatym, tylko głowę miał tak pozbawioną szyi, i tak nizko osadzoną w kadłubie, że wysokie barki dochodziły mu prawie do uszu. Z tej głowy patrzyły wypukłe, lubieżne oczy i twarz miał do koźlej głowy podobną, podobieństwo to powiększała jeszcze niewielka broda, którą jakby umyślnie i wbrew powszechnemu zwyczajowi nosił.
Wojskowo nie sługiwał, bo go w chorągwiach wyśmiewano, z którego powodu liczne odbywał swego