Strona:Henryk Sienkiewicz-Na polu chwały 1906.pdf/131

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

W drodze z Radomia zaprosił ksiądz Woynowski Cypryanowiczów, aby wstąpili dla wytchnienia na plebanię, poczem miał wraz z Jackiem udać się do nich do Jedlinki. Tymczasem zajechali go niespodziewanie trzej panowie Bukojemscy. Marek, który miał przecięty obojczyk, nie mógł się jeszcze ruszać, ale Mateusz, Łukasz i Jan przybyli pokłonić się staruszkowi i podziękować mu za opatrunek. Janowi brakło wprawdzie małego palca, a starsi mieli potężne kresy — jeden na czole, drugi na policzku — ale zresztą wygoili się całkiem i byli zdrowi jak rydze.
Przed dwoma dniami wyprawili się już do puszczy na łowy i, podkurzywszy śpiącą niedźwiedzicę