Strona:Henryk Sienkiewicz-Na jasnym brzegu.pdf/55

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

które czynił poprzednio sobie, pani Elzenowej, a przedewszystkiem małżeństwu z nią, wracały mu teraz do głowy ze spotęgowaną siłą. Głos, który przedtem szeptał mu ustawicznie w ucho: »nie bądź głupcem!« począł teraz wołać: »jesteś głupcem!« I nie mógł go zgłuszyć, ani przez wywody przeciwne, ani przez powtarzanie: »stało się!« — gdyż rozum mówił mu, że stało się głupstwo, którego przyczyna leży w jego słabości.
I na tę myśl ogarniał go wstyd. Bo gdyby był młodym, miałby na wytłómaczenie się młodość, gdyby był tę panią poznał dopiero na Riwierze i nic o niej dotychczas nie słyszał, usprawiedliwiałaby go nieznajomość jej charakteru i przeszłości — ale on ją spotykał już poprzednio. Widywał ją wprawdzie rzadko, ale natomiast nasłuchał się o niej dowoli, gdyż w Warszawie mówiono o niej więcej, niż o kimkolwiek. Nazywano ją tam »Dziwożoną« — i miej-