Strona:Henryk Sienkiewicz-Na jasnym brzegu.pdf/19

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Po chwili jednak zapytała:
— A co pan robił ze złapanymi ptakami?
— Przywiązywałem się do nich ogromnie. Ale one zawsze odlatywały...
— Niepoczciwe ptaki...
Malarz zaś mówił dalej z pewnem wzruszeniem:
— I tak się jakoś życie składało, żem próżno szukał takiego, któryby chciał zostać przy mnie; aż wreszcie straciłem i nadzieję.
— Nie! niech pan ufa — odpowiedziała pani Elzenowa.
Na to Swirski pomyślał sobie, że, skoro się rzecz zaczęła od tak dawna, to należy ją skończyć, a potem będzie, co Bóg da. Miał w tej chwili wrażenie człowieka, który zatyka sobie palcami oczy i uszy, aby skoczyć do wody, ale zarazem czuł, że tak trzeba i że nie czas na namysł.
— Może dla pani będzie lepiej przejść