Strona:Henryk Sienkiewicz-Na jasnym brzegu.pdf/14

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

twotą gór pustych i bezpłodnych, nad któremi rozciągało się niebo bez chmur, tak przezrocze, że aż szkliste i obojętne. Tu nikło i malało wszystko wśród spokojnych ogromów i ten powóz z gromadką ludzi zdawał się być jakimś żukiem, przylepionym do skał, który wpełznął zuchwale aż na te wyżyny.
— Tu kończy się całkiem życie — rzekł Swirski, spoglądając na nagość skał.
Na to pani Elzen oparła się jeszcze silniej na jego ramieniu i odpowiedziała rozwlekłym, sennym głosem:
— A mnie się zdaje, że tu się zaczyna.
Swirski zaś odrzekł po chwili z pewnem wzruszeniem.
— Może pani ma słuszność.
I spojrzał na nią pytającym wzrokiem. Pani Elzen podniosła również na niego oczy, ale wnet pokryła je powiekami, jakby zmieszana, i pomimo, że na przed-