Strona:Henryk Sienkiewicz-Na jasnym brzegu.pdf/117

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

fakt opuszczenia maleje wobec ogromu odległości, rzecz czyni inne wrażenie, przedstawia się oryginalniej, a tem samem jest w lepszym stylu.
— A ja — myślał — pojadę dyablo daleko!
Ale tymczasem zdala pokazała mu się Nizza pod postacią sznura świateł. W środku owego sznura budynek zwany »Jetée-Promenade« błyszczał nakształt olbrzymiej latarni. W miarę, jak łódź, popychana mocnym powiewem, zbliżała się do portu, każde z tych świateł zmieniało się jakby w ognisty słup, drgający na ruchomej fali pobrzeżnej. Widok tych blasków otrzeźwił Swirskiego.
— Miasto! — i życie! — pomyślał.
I odrazu wszystkie poprzednie jego zamysły poczęły rozwiewać się jak widziadła, zrodzone z pustki i nocy. To, co jeszcze przed chwilą poczytywał za usprawiedliwione, do przeprowadzenia