Strona:Henryk Sienkiewicz-Na jasnym brzegu.pdf/108

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
V.


Swirski, dojechawszy do Ville Franche, wysiadł i udał się do portu, albowiem przyszło mu do głowy powrócić do Nizzy łodzią. Jakoż zaraz, przy portowym obrębniku, znalazł znajomego rybaka, który, ucieszony widokiem hojnego gościa, podjął się z prawdziwie liguryjską chełpliwością przewieźć go »choćby na Korsykę i choćby siroko przewracał morze aż do dna«.
Ale tymczasem chodziło tylko o małą przejażdżkę, tem łatwiejszą, że nie było najmniejszego powiewu. Swirski siadł przy sterze i poczęli posuwać się po wygładzonej toni. Po chwili, minąwszy zbytkowne, prywatne yachty, zbliżyli się