Strona:Henryk Sienkiewicz-Listy z Afryki.djvu/204

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

pisarski. Gdym, po powrocie ze stałego lądu, chorował na febrę, ksiądz Le Roy przyniósł mi swój opis podróży, jaką wraz z Monsignorem odbyli w górę rzeki Tani, wśród dziczy zupełnie nieochajnej, w tym celu, aby upatrzyć miejsce na misye. Otóż podróży, pisanej tak barwnie, dającej czytelnikowi tak wypukły obraz kraju i ludzi, nie czytałem dawno, choć czytam mniej więcej wszystko, co się pisze o krajach mało znanych. Krajobrazy były robione tak, jakby je kreślił Loti, tylko bez maniery Lotiego i bez jego monotonii, miejscami bowiem w opisie widoków i ludzi tryskał prawdziwy humor. Pomyślałem wówczas: ile ten ksiądz ma farb na palecie, a zarazem jak sobie mało z tego robi!
Żałowaliśmy tylko z towarzyszem, żeśmy nie trafili na chwilę objazdu dyecezyalnego msgra de Courmont, bo w takim razie byłaby i karawana gotowa i towarzysze wyborni. Ktoby zaś przypuszczał, że takie objazdy nie sięgają daleko, tenby się grubo mylił. Sięgają one czasem do krain zgoła jeszcze niezwiedzanych, a docierają często dalej, niż rozmaici znani podróżnicy, którzy potem piszą książki o swych wyprawach i zyskują sławę nieustraszonych badaczy.