Strona:Henryk Sienkiewicz-Listy z Afryki.djvu/134

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ahili, bek kóz, które między śniadaniem i obiadem skaczą po stołach, ale przedewszystkiem odkorkowywanie butelek. Upał we dnie i w nocy straszny; pragnienia niepodobna ugasić, to też piwo, szkocka whisky, woda sodowa, limonada, a nawet i szampan, leją się od rana do wieczora. Wprawdzie każdy napój występuje, w tej chwili po wypiciu, na skórze pod postacią potu, ale pić jednak trzeba i pije się tem chętniej, że Zanzibar posiada obfitość „barafu“, to jest lodu. Fabryka jego jest własnością samego sułtana i przynosi mu niemałe dochody, zaopatrują się tu bowiem w nieocenione „barafu“ nietylko europejczycy, bogaci kupcy indyjscy, hotele, domy handlowe, ale i wszystkie statki, idące z południa na północ. Ładunki lodu wychodzą także od czasu do czasu do niemieckiego Bagamoyo i Dar-es-Salam, które własnych fabryk dotąd nie posiadają.
Przy śniadaniach, obiadach i przy odkorkowywaniu butelek, łatwo zabiera się znajomość w krajach, w których sama barwa skóry brata ludzi, a okrutny, nasycony wilgocią upał, rozmiękcza ich krochmal, zesztywniający stosunki towarzyskie w Europie. Tu wszyscy są równi wobec... gorąca i komarów, prędko też czyni-