Strona:Henryk Sienkiewicz-Listy z Afryki.djvu/133

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mniej jednak są mocno przykre dla miłości własnej tego gentlemana:
— Cóż ty, chłystku, myślisz, że to jest twoja córka? Co ty masz za prawo ją łajać?
Słyszeliśmy to wielekroć razy. Widocznie pod równikiem stosunki małżeńskie odznaczają się otwartością, nieznaną w naszych zimnych klimatach.
Prócz państwa Lazarewiczów, załoga hotelowa składa się z dwóch murzynów. Jeden z nich szesnastoletni, ale zresztą żonaty już, Abdalla, należy do szczepu miejscowego Suahili; drugi, dwunastoletni Nasibou, pochodzi z głębi Afryki i jest niewolnikiem, czyli własnością Abdalli. Stanowi to ilustracyę do stosunków w Zanzibarze, gdzie handel niewolnikami zniesiono, ale niewolnikom nie przywrócono wolności. Zarobki Nasibou zabiera Abdalla, zostawiając mu z nich tyle, ile mu się podoba. Naturalnie, że nasze sympatye są po stronie Nasibou, któremu dajemy obfitsze napiwki, zabraniając Abdalli odbierać ich i obiecując mu obicie w razie, gdyby swej władzy nad chłopcem nadużywał.
W hotelu słyszy się od rana do wieczora wszystkie języki europejskie, przeważnie jednak niemiecki, dalej dźwięczne wyrazy języka ki-su-