Strona:Henryk Sienkiewicz-Humoreski z teki Worszyłły.pdf/58

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

stwach, na które zresztą regularnie uczęszczają. Jest tu w kościele kaplica przy wielkim ołtarzu — panie siedzą przed ołtarzem, — panowie, by się nie mięszać z chłopami, w kaplicy. Co się tam w czasie mszy dzieje, nie uwierzysz. Pogadanka głośna kwitnie, czasem wybuchnie kto śmiechem, aż się po kościele rozlega, opowiadają się sui generis anegdotki. Co chwila usłyszysz wykrzykniki: „Niech mnie kule biją!” „Poganin jestem, nie katolik!” Przeszłej niedzieli któryś z nich ciągle powtarzał: „Furda, mości dobrodzieju!” Innym razem ktoś z zapalonych myśliwych polował sobie w najlepsze w kaplicy, zaklinając się, że jeśli nieprawdę mówi, niech go tyle a tyle, przyczem udawał strzały i szczekanie psów. Cóż Franku? to budujące! A jednak ciż sami nazywają mnie „massonem”, ciż sami powtarzają przy każdej okoliczności, że człowiek bez religii gorszy psa”.
Widzimy, że nawet miłość do Lucy, nie nauczyła Wilka patrzeć weselej na ludzi. A tymczasem miłość ta wzrastała szybko i ogarniała go całego. Wyłamaw-