Strona:Henryk Sienkiewicz-Humoreski z teki Worszyłły.pdf/196

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Jeden tylko Maszko dotrzymywał mu towarzystwa, ale i ten wyjeżdżał dość często z kolonistami, a w końcu wyjechał na dwa dni do Warszawy.
— Gdy wrócę, spodziewam, że już wszystko będzie skończone — rzekł mu, wyjeżdżając.
— Ach! przeklęte to Złotopole — odmruknął Jaś — czy koniecznie muszę zostać?
— Musisz, przyjadą tu geometrzy, trzeba będzie ich przyjąć. Kochany Jasiu! dwa dni tylko.
— Przez które jeśli nie zwaryuję, to będzie cud.
— Przywiozę ci wiadomość z Warszawy. Ciekawyś zapewne, co tam słychać w naszych kółkach.
— No jedź już.
— Adieu!
Te dwa dni były dla Jasia najgorsze. Dwa dni siedzieć prawdziwemu gentlemanowi na wsi, w zupełnej samotności, to istotnie rzecz nie mała. Jaś chętnie byłby pojechał w sąsiedztwo do pani Zwiernickiej, Feliksowiczów lub Słomiń-