Posiedzenie trwało dziś bardzo długo. Anielka pozowała lepiej. Twarz jest już podmalowana.
Ciotka wyjechała rannym pociągiem z Wiednia. Na posiedzeniu byliśmy razem z panią Celiną, która ujrzawszy twarz Anielki, dopiero podmalowaną, ledwie że zdołała powstrzymać okrzyk oburzenia. Ona nie ma pojęcia o malarstwie i wszystkich fazach, przez jakie przechodzić musi portret, sądziła więc, że twarz już taka zostanie — to jest brzydka i nic niepodobna. Musiałem ją uspokajać; potem Angeli domyślił się także o co idzie i śmiejąc się, zapewnił ją również, że to, co widzi, jest tylko poczwarką, z której się wylęgnie motyl.
Na pocieszenie rzekł sam w końcu:
— Myślę, że to będzie jeden z najlepszych moich portretów, bo dawno nie malowałem tak «con amore.»
Oby się jego słowa sprawdziły!
Po skończonem posiedzeniu poszedłem po bilety do opery. Gdym z nimi wrócił, zastałem Anielkę samą — i nagle pokusy ogarnęły mnie, jak huragan. Pomyślałem, że gdyby ona chciała pójść teraz w moje ramiona, to byłaby dobra