Strona:Henryk Sienkiewicz-Bez dogmatu (1906) t.3.djvu/183

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Tu poczęła grozić Anielce i dodała z uśmiechem na ustach a marsem na czole:
— Zwłaszcza, że ten malarz patrzy na nią więcej, niż robota portretu wymaga — a ona to widzi i rada. Oho! trzeba ją znać!
— Przecie on już nie młody — odpowiedziała Anielka, śmiejąc się i całując ciotki ręce.
Ciotka zaś poczęła mruczeć:
— Ty przylepko, ty! Nie młody, ale komplimenta gada. Leonie, pilnuj mi ich obojga.
Ja z rozkoszą ustąpiłem od jazdy do Płoszowa wobec powodów, przytoczonych przez ciotkę. Pani Celina poczęła namawiać ją, żeby wzięła przynajmniej pannę służącą, która była z nami w Gasteinie. Ciotka opierała się z początku i temu, ustąpiła jednak, gdy Anielka powiedziała jej, że w hotelu dadzą sobie doskonale radę bez służącej.
Zaraz kazała pakować swoje kufry. Ciotka lubi wszystko prędko robić i chce jechać jutro rano. Przy obiedzie drażniłem ją, twierdząc, że woli swoje konie wyścigowe od nas i że to do nich jej tak pilno. Powtarzała: «Ach, jaki niemądry! cicho bądź!» — ale po chwili, zapomniawszy się, zaczęła ze sobą głośną pogawędkę o stadninie.