Strona:Henryk Sienkiewicz-Bez dogmatu (1906) t.3.djvu/071

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

rozmyślałem, co w takim razie uczynię — i zawsze obiecywałem sobie, że stanowczo odmówię i pomocy i udziału — tak dalece nie chciałem, by w stosunek między mną i Anielką był wmięszany pieniądz. Pamiętam, żem w tem widział pewną delikatność własnej natury i dowód szlachetności moich uczuć. Dziś doszło do tego, że chwytam za tę broń, jak gdybym był bankierem i całe życie wojował pieniędzmi!
Widzę z wszelką pewnością, że moje postępki i moje myśli są gorsze odemnie — i często nie zdaję sobie sprawy, jakim sposobem się to dzieje? Prawdopodobnie dlatego, że nie mogę wyjść z manowców. Kocham kobietę szlachetną, miłość moja jest wielka, a jednak z tego zestawienia rodzą się krzywizny i błędne koła, w których gubi się mój charakter, zatraca się nawet szlachetność moich nerwów. Gdym dawniej, w chwilach upadku, rzucał w kąt moralność, zostawało mi zawsze coś... jakieś poczucie estetyczne, za pomocą którego różniczkowałem samo zło. Dziś nie mam i tego, a raczej jestto we mnie bezsilne. Gdybym był przynajmniej zatracił jednocześnie w sobie świadomość szpetoty! Ale nie! Posiadam ją zawsze w równym stopniu, tylko, że przestała ona być hamulcem i służy